Podróż do Portugalii z dziećmi

Podróż do Portugalii z dziećmi
Kilka cudownych dni w Algarve z dziećmi: https://podrozezesmakiem.com/algarve-z-dziecmi/.
2 dni w Lizbonie z dziećmi, kilka informacji praktycznych: https://podrozezesmakiem.com/2-dni-w-lizbonie-z-dziecmi/.
Opis miejsc, które zwiedziliśmy w Lizbonie: https://podrozezesmakiem.com/atrakcje-dla-dzieci-w-lizbonie/.
Pałac Pena w Sintrze i Cabo Roca: https://podrozezesmakiem.com/palac-pena-i-cabo-da-roca-z-dziecmi/.

To była nasza trzecia podróż do Portugalii, ale pierwsza z dziećmi. I nie tylko dlatego była inna niż dwie poprzednie – nie tylko my się zmieniliśmy i zmienił się sposób naszego podróżowania, zmieniła się również sama Portugalia.

Pierwszy raz byliśmy w Portugalii w 2007 roku, ruszyliśmy wówczas śladami portugalskich zamków. Co tak na marginesie zasługuje na oddzielny wpis, bo była to jedna z naszych najciekawszych podróży w ogóle. Zwiedziliśmy niemal całą środkową Portugalię – od Lizbony po Porto, przez góry Serra da Estrêla, Fatimę, Obidos, Leirię, Coimbrę, Tomar, zachodnie wybrzeże Atlantyku. 17 dni wspaniałej przygody.

Drugi raz zawitaliśmy tutaj rok później, w 2008 roku. Tym razem przejechaliśmy trasą od granicy z Hiszpanią na południu, przez Algarve, Cabo de São Vicente, ponownie przez Lizbonę, góry Serra da Estrêla i Porto, po Bragę na północy i Bragançę na północnym wschodzie kraju.

Ostatnia nasza podróż do Portugalii, na przełomie maja i czerwca 2017 roku, trwała zaledwie tydzień i mieliśmy trójkę dzieci “na pokładzie” – w tym dwie małe księżniczki zainteresowane głównie basenem, lodami i swoim wyglądem ;) Pierwszy plan zakładał krótką wizytę w Lizbonie i podróż w stronę Porto, z 3-dniową przerwą nad oceanem, gdzieś w okolicy Nazaré. Jednak po analizie potrzeb najmłodszych uczestniczek wyjazdu, stwierdziliśmy, że plan należy zmodyfikować, pozbyć się niechęci do turystycznego Algarve, bo w zasadzie jedynie tam możemy zapewnić dziewczynkom atrakcje dopasowane do ich upodobań. A i tutaj można ruszyć na wycieczkę poza plażę i basen – co z kolei mniej odpowiada córkom, ale to dla mnie to jedyny sensowny sposób wypoczynku. Inaczej nie potrafię, leżenie na plaży to dla mnie surowa kara.

Ostatecznie zrealizowaliśmy następujący plan:

  • Dzień 1
    Środa późnym wieczorem – przylot do Lizbony i jeden nocleg w mieście.
  • Dzień 2
    Czwartek z samego rana – przejazd z Lizbony do Algarve, gdzie spędziliśmy 4 noce, do poniedziałku.
    Właściwie to był pierwszy dzień naszych mini-wakacji, który poświęciliśmy na atrakcje dla dzieciaków – nicnierobienie, plażę, basen, lody, place zabaw, itp.
  • Dzień 3
    W piątek zrobiliśmy sobie całodniową wycieczkę do Zoomarine w pobliżu Albufeiry.
  • Dzień 4
    Sobota – odwiedziliśmy najdalej wysunięty na południowy zachód kraniec Europy – Cabo de São Vicente, a w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Lagos.
  • Dzień 5
    Niedziela – na zakończenie pobytu nad oceanem, pozwoliłam rodzinie nigdzie nie jeździć i nic nie zwiedzać ;) Spędziliśmy uroczy dzień na plaży, który, o dziwo, nawet dla mnie karą nie był.
  • Dzień 6
    Poniedziałek – przejazd z powrotem do Lizbony, po której się trochę poszwędaliśmy, bez szczególnego parcia na zwiedzanie, bo dzieci były zmęczone podróżą, trochę znudzone i marudne.
  • Dzień 7
    Wtorek – intensywne zwiedzanie miasta – centrum, Belém i oceanarium.
  • Dzień 8
    Środa – ponieważ wylatywaliśmy z powrotem do domu dopiero późnym wieczorem, zdążyliśmy jeszcze zobaczyć Sintrę, stamtąd pojechaliśmy na najdalej wysunięty na zachód przylądek Europy Cabo da Roca, po czym wróciliśmy do Lizbony, gdzie wyjechaliśmy słynnym tramwajem 28 na wzgórza Alfamy. Wieczorem pożegnaliśmy Lizbonę – wszyscy z dużym żalem, bo każdy z nas odnalazł w tej podróży coś dla siebie.

Opis naszego pobytu w Algarve oraz miejsc, które odwiedziliśmy, można znaleźć tutaj: Algarve z dziećmi.

Podróż do Portugalii z dziećmi

Podróż do Portugalii z dziećmi
Podróż do Portugalii z dziećmi

Ponieważ Portugalia stała się ostatnio mocno modna, połączeń lotniczych z Polskich jest naprawdę sporo. My kupowaliśmy bilety jeszcze w styczniu, lecieliśmy Wizzairem z Katowic do Lizbony. Za 5 biletów, 2 duże bagaże rejestrowane do 32 kg i 5 bagaży podręcznych małych (rzekłabym malutkich, o wymiarach maksymalnych 42 x 32 x 25 cm) zapłaciliśmy 1200 zł, a jeśli podjęlibyśmy decyzję szybciej zapłacilibyśmy jeszcze mniej. Chwilę zwlekaliśmy z zakupem, bo nie byliśmy pewni czy robienie tak odległych dla nas planów jest rozsądne, ale jak tylko zaobserwowaliśmy, że cena biletów szybko rośnie, tak samo szybko zdecydowaliśmy, że lecimy.

Mimo dużego doświadczenia w wyjazdach z dziećmi obawiałam się czy 2 duże bagaże na tygodniowy wyjazd dla 5-osobowej rodziny będą wystarczające, ale niepotrzebnie. Okazało się, że zostało nam jeszcze trochę miejsca w walizkach na prezenty :) A wcale nie spakowałam mało rzeczy, nawet zmieściłam pewien zapas ubrań, szczególnie dla dziewczynek, które lubią się ufajdać kilka razy dziennie. Plus spora ilość kosmetyków, zwłaszcza moich, komputer, dwa tablety, niemały aparat fotograficzny, przewodniki i siatka lekarstw ;)

Lot do Lizbony jest długi, a doliczając do tego przejazd z Krakowa do Pyrzowic, cała podróż trwała mniej więcej 8 godzin. Na lotnisku w Lizbonie spędziliśmy dodatkowo ok. 2 godziny, z czego większą część w kolejce do wypożyczenia samochodu.

Auto rezerwowaliśmy przez Ryanair, wybraliśmy Goldcar, oczywiście ze względu na najatrakcyjniejszą ofertę. Nie tylko my skusiliśmy się na dobre ceny Goldcara, co było widać po ilości osób oczekujących przed nami w kolejce. Sąsiednie wypożyczalnie świeciły pustkami, a koło nas stał dosłownie dziki tłum. Do tego obsługa pracowała – eufemistycznie mówiąc – niespiesznie, czas na obsługę 1 osoby przy okienku wydłużał się nawet do 30-40 minut.

W końcu udało nam się opuścić lotnisko, całkiem wygodnym Nissanem Qashqaiem. Na tylnej kanapie spokojnie zmieściły się 2 foteliki (gwoli ścisłości – 1 fotelik i 1 bumper) i nasz blisko 2-metrowy Antek :) Tylko bagażnik w Nissanie nie był imponujący, bo mimo iż bagaży dużo nie mieliśmy, walizki weszły “na styk”. Koszt wypożyczenia samochodu na tydzień wyniósł 1855 zł z pełnym ubezpieczeniem i 2 fotelikami, które stanowiły lwią część tej kwoty. Zrobiliśmy błąd, że nie sprawdziliśmy wcześniej w Wizzairze informacji o możliwości bezpłatnego nadania jednego fotelika samochodowego na każde małe dziecko. Pytanie czy Emilka to nadal małe dziecko czy nie, ale mogliśmy zaoszczędzić przynajmniej na koszcie wynajmu fotelika dla Marysi. Ale trudno, nie zepsuło nam to wypoczynku ;)

Lot z dziećmi minął, o dziwo, całkiem przyjemnie. Mimo, że dziewczyny miały wyładowane tablety już na początku podróży ;) Na szczęście byliśmy wyposażeni w kredki i notesy, więc mogły sobie porysować, Antek się uczył, my z Michałem trochę się zdrzemnęliśmy i czas jakoś zleciał. A Lizbona o zachodzie słońca wyglądała bajecznie! Samolot schodzi do lądowania bardzo długo, leci wzdłuż Tagu w stronę oceanu, więc można podziwiać z góry imponujące mosty – Vasco Da Gama i 25 Kwietnia, posąg Chrystusa i Alfamę, i to dwukrotnie, bo samolot po przelocie nad miastem nawraca i schodzi do lądowania, bardzo, naprawdę bardzo nisko nad Lizboną. Pierwszy raz od dawna widoki wzięły górę nad moim strachem przed lądowaniem ;)

Podróż do Portugalii z dziećmi
Podróż do Portugalii z dziećmi

Powrót też mieliśmy bardzo spokojny. Polski kapitan Tadeusz Bachleda-Curuś :) pokazał nam podobno pięknie oświetloną Wieżę Eiffla – podobno, bo ja nie miałam szczęścia jej zobaczyć, gdyż na fotelu przy oknie smacznie spała Marysia, a ze środkowego miejsca widziałam niewiele ;) Wylecieliśmy z Lizbony o 21.00, czyli de facto 22.00 czasu polskiego, i wszyscy prócz Antka przespaliśmy większość lotu. Najtrudniejszy dla nas był ostatni odcinek podróży, czyli przejazd z Pyrzowic do Krakowa. Zaczynało już świtać – dla mnie to najgorsza pora do jazdy samochodem. W domu byliśmy grubo po 4, a następnego ranka czekała na nas codzienność. My do pracy, dziewczyny do przedszkola, a Antek jakoś pozbierał się do szkoły na 9, choć jako jedyny nie zmrużył oka w czasie podróży – och, ja w wieku wieku też potrafiłam tak lekko zarywać nocki! ;)

Podsumowując samą podróż, według mnie najważniejszą rzeczą podczas lotu z dziećmi jest zabezpieczenie im rozrywek. One najgorzej radzą sobie z nudą, a każdy rodzic wie jaką ciemną moc mają znudzone dzieci ;) U nas najlepiej działa niestety tablet, a jeśli się wyładuje – kredki i papier, ewentualnie jakaś kolorowa gazetka. Więcej nie trzeba, choć wiem, że niektórzy rodzice biorą ze sobą do samolotu również rozmaite gry, karty itp. Nieważne co zabierzemy, ważne, żeby skutecznie zająć dzieci w czasie lotu. Pamiętajmy, że to ułatwia podróż nie tylko samym dzieciom i ich rodzicom, ale też współpasażerom i obsłudze.

Pogoda w Portugalii – przełom maja i czerwca

Podróż do Portugalii z dziećmi
Podróż do Portugalii z dziećmi

Pogoda, zarówno w Lizbonie jak i w Algarve była idealna. Temperatury w ciągu dnia były wysokie, ok. 30 stopni C, ale zwykle wiał silny lub bardzo silny wiatr, który pozwalał dobrze je znosić. Wieczory z kolei były zaskakująco chłodne, ok. 16-17 stopni, więc przydały nam się zabrane na wszelki wypadek bluzy. Z rozmów z “tubylcami” wynikało, że te chłodne czerwcowe wieczory były w tym roku wyjątkowe, zwykle o tej porze roku temperatury są bardziej wyrównane. Pierwsza naprawdę ciepła noc była w dniu naszego powrotu do Polski ;) Niemniej okazało się, że słusznie na każdy wyjazd biorę po 1 ciepłej bluzie dla każdego z nas, choć nie na każdym z nich korzystamy. 

Dużo przyjemniej znosiliśmy upały w Algarve, ale to naturalne, że w mieście lato jest bardziej uciążliwe. Najsilniejszy wiatr naturalnie wiał na przylądkach – Cabo de São Vicente i Cabo da Roca. Naprawdę głowy chciało urwać, szczególnie na tym pierwszym miejscu – wiało tak mocno, że ciężko było wysiąść z auta i spokojnie iść! Cudownym efektem ubocznym tej pogody były nasze surferskie fryzury, szczególnie widoczne u Antka i Marysi, którzy mają długie włosy, Antek mocno kręcone, a Marysia falowane. Wyglądali szałowo! :)

Woda w oceanie była chłodna, ale nie zimna. Pierwsze zanurzenie jest trudne, wiadomo ;) Ale później jest już tylko przyjemnie. Zdecydowanie nie jest to Morze Śródziemne czy Adriatyk (też mi odkrycie ;)), ale jak sobie przypomnę próby zanurzenia się w Oceanie Atlantyckiem w zachodniej Portugalii, to stwierdzam, że w Algarve temperatura wody jest jest całkiem przyzwoita.

Na plaży cały czas solidnie wiało, więc wysokie temperatury były zupełnie nieodczuwalne. Co oczywiście jest bardzo zdradliwe, więc wysoki filtr i czapki na głowach dzieci są tu obowiązkowe. Nawet w maju. 

W Lizbonie i w Sintrze słońce bardziej dawało się we znaki, ale na szczęście nawet tam nie było bezwietrznie, co trochę ułatwiało spacery w miejskiej dżungli. Niemniej zwiedzanie miasta z dziećmi w upale było na tyle uciążliwe, że nie udało nam się zrealizować całego, napiętego planu.

Nie byłam w Portugalii w szczycie sezonu letniego ani zimą – dwa razy byliśmy w czerwcu i raz we wrześniu, ale wydaje mi się, że maj i czerwiec są doskonałym czasem na wizytę w tym niezwykłym miejscu. Dla mnie osobiście lepszym niż wrzesień, ze względu na długość dnia. Zarówno maj jak i czerwiec dają już możliwość kąpieli w oceanie, a jeszcze nie jest upiornie gorąco. Turystów jest sporo, ale to wciąż nie jest szczyt sezonu letniego. Jesień naturalnie też ma swoje uroki, ale ja po prostu lubię wyjeżdżać w cieplejsze niż Polska miejsca zanim zacznie się lato. To wspaniały lek na zimowe przemęczenie i deprechę, oraz sposób na doładowanie akumulatorów zanim całkowicie się wyczerpią ;)

Portugalia kulinarnie

Nie mogę nie wspomnieć tutaj o wyjątkowych portugalskich przysmakach, a przynajmniej o tych, które zdążyliśmy poznać. Każdy z nas znalazł tu coś niezwykłego dla siebie, o dziwo, nawet wybredne dzieci. Nie skosztowaliśmy na pewno wszystkich typowych dla kuchni portugalskiej dań, więc nie będzie to przewodnik po lokalnej kuchni, ale raczej wspomnienie naszych ulubionych przysmaków. 

Ryby

Portugalia rybą stoi, ma mocno rozwinięte rybołóstwo i przemysł rybny, a wskaźnik spożycia ryb i owoców morza na mieszkańca jest tu najwyższy w Europie. Bez wątpienia najpopularniejszy jest tu solony i suszony dorsz (bacalhau), będący narodową potrawą Portugalczyków oraz sardynki. Nie brakuje tu też dań z miecznika, okonia, tuńczyka, ośmiornicy i skorupiaków

Dorsza przygotowuje się w Portugalii na 365 sposobów, po 1 na każdy dzień roku. Niektórzy mówią, że nawet na 1000. I to wielce prawdopodobne. My próbowaliśmy jednego z flagowych dań z dorsza bacalhau a brás, czyli ryba z ziemniakami, jajecznicą, cebulą i czarnymi oliwkami. Jest to specjalność pochodząca Lizbony, choć przyrządza się go w każdym zakątku Portugalii. Autorem dania był pochodzący z Bairro Alto kucharz o nazwisku Bras. Drugie popularne i bardzo podobne do bacalhau a brás danie, to bacalhau dourado, czyli po prostu jajecznica z ziemniakami i dorszem :) W niemal każdym menu oferującym lokalną kuchnię można spotkać również bacalhau á gomes de sá – zapiekany w naczyniu żaroodpornym dorsz z cienko pokrojonymi ziemniakami, cebulą, podawany z jajkami na twardo i czarnymi oliwkami oraz krokiety z dorsza, czyli bolinhos de bacalhau.

Jeśli chodzi o sardynki to szczerze ich nie znoszę :( Próbowałam ich tylko raz, podczas pierwszej podróży do Portugalii i o od tej mam awersję. Słynne sardinhas assadas, czyli pieczone sardynki, przyrządzane są na grillu w całości, bez patroszenia, jedynie posypuje się je solą morską. Portugalczycy zjadają je tak o, włożone między kromki chleba. Choć minęło 10 lat odkąd ich pierwszy i ostatni raz spróbowałam, do dziś pamiętam widok ich wnętrzności. Z kolei konserwy z sardynkami, które przywozimy zwykle w prezencie dla najbliższych, są podobno świetne i nasi bliscy się nimi zachwycają.

Zupy

Generalnie uwielbiam zupy, mało która mi nie smakuje. Polubiłam więc również popularną w Portugalii zieloną zupę, czyli caldo verde. Przyrządza się ją ze specjalnej, galicyjskiej odmiany kapusty couve galega, która nadaje zupie charakterystyczny zielony kolor, z ziemniakami, jarmużem i kiełbasą Chouriço. Inną lokalną zupą jest sopa de Pedra, na wywarze z fasoli, ziemniaków, marchwi, kapusty i kiełbasy Chouriço. 

Sery

W portugalskich serach zakochałam się 10 lat temu, kiedy odwiedziliśmy market z lokalnymi produktami na najwyższym szczycie Portugalii – Torre w paśmie gór Serra da Estrela. Tam skosztowałam Queijo Serra da Estrela, białego, kremowego sera o miękkiej do półmiękkiej konsystencji i żółtej, gładkiej skórce. Ser wytwarzany jest ze zsiadłego owczego mleka, od listopada do marca, i dojrzewa w jaskiniach przez 30 dni. 

Inne znane i warte skosztowania portugalskie sery to miękki Queijo de Azeitao; twardy, intensywny w smaku Queijo da Ilha z Azorów; owczy, półtwardy, z dodatkiem wegetariańskiej podpuszczki ser Nisa, o słodko-kremowym smaku, z lekką nutą włoskich orzechów; czy też pochodzący z Alantejo Queijo de Évora, kozi ser z domieszką mleka krowiego lub owczego, słony, półtwardy, z owocowym aromatem. 

Pastéis de Nata

Portugalia słynie z wyśmienitych wypieków, wytwarzanych z żółtek i cukru. Cukiernie można tutaj spotkać na każdym kroku, a Portugalczycy całym sercem kochają desery, nie mniej niż dorsza i sardynki. Ponieważ jednak nie jestem słodkolubna, nie udało mi się skosztować nawet małej części tej bogatej oferty. Za wyjątkiem pastéis de nata, czyli małych babeczek z ciasta francuskiego z płynnym kremem, posypanych zwykle cukrem pudrem i/lub cynamonem. Nie dość, że są pyszne, to do tego maja arcyciekawą historię.

Oryginalne ciasteczka noszą nazwę pasteis de Belém i pochodzą z cukierni Antiga Confeitaria de Belém w Lizbonie, w dzielnicy Belém. Tam wypiekane są od 1837 roku, według pilnie strzeżonej, sekretnej receptury pochodzącej z Klasztoru Hieronimitów. Zakonnicy, których źródłem dochodu był między innymi wypiek tych babeczek, po zamknięciu klasztoru w 1834 roku sprzedali swoją recepturę jednej rodzinie, której potomkowie po dziś dzień zajmują się ich wypiekiem. I do dziś nikt, poza garstką mistrzów cukiernictwa pracujących w tejże cukierni, nie zna ich sekretu. Tylko ciasteczka pochodzące z tej cukierni mogą nosić nazwę pastéis de Belém, wszystkie pozostałe występują jako pastéis de nata.

Wstyd przyznać, ale nie jedliśmy oryginału. Biję się w pierś i żałuję mocno. Jeśli prawdą jest, że są pyszniejsze niż pastéis de nata, wrócę do Portugalii po raz czwarty, specjalnie po to, żeby ich skosztować. Bo już ta ich wersja, rozpowszechniona w całej, ale to w całej Portugalii, skradła moje serce na zawsze. Jedliśmy je właściwie na okrągło – do śniadania, po śniadaniu, na szybką przekąskę i wieczorem przed snem :)

W ogóle historia wypieków portugalskich, nie tylko tych opisanych powyżej, jest ciekawa i ujmująca. Otóż jak wspomniałam na początku, cukiernictwo portugalskie opiera się na żółtkach i cukrze. Na ogromnej ilości żółtek. I tu znów wkraczają zakonnicy :) Otóż historycznie do krochmalenia ich habitów używano białek jaj kurzych, w związku z czym, pozostawała im duża ilość żółtek, których żal i grzech było wyrzucać. Potrzeba matką wynalazku – zakonnice, a może i sami mnisi, wymyślili więc specjalne receptury cukiernicze, aby je zagospodarować i jeszcze na tym zarobić. Prawdopodobnie stąd też wywodzą się wdzięczne nazwy typowych portugalskich deserów, takie jak brzuch zakonnicy (barriga da freira), policzki anioła (papos de anjo), niebiańska słoninka (toucinho do ceu) czy czekając na męża (espera marido).

Vinho Verde

Kocham, kocham, kocham <3 Zielone wino, które wcale nie jest zielone :) Nazywa się tak, ponieważ wytwarzane jest z niedojrzałych winogron, jest młode i świeże. Może być białe, czerwone lub rzadziej różowe. Lekko musujące, delikatnie kwaskowe, idealne na lato. Produkowane jest w północno zachodnim regionie Minho.

Porto

To chyba najbardziej znane portugalskie wino, wzmacniane 77% spirytusem. Wytwarzane jest z winogron pochodzących z winnic leżących w dolinie rzeki Douro, następnie dojrzewa i jest butelkowane w miejscowości Vila Nova Gaia. Porto ma moc ok. 20%, może być słodkie, półsłodkie lub wytrawne. Występuje w wielu odmianach, wszystkie łączy jednak mocny aromat wanilii i dębu oraz korzenny posmak. Porto półsłodkie i wytrwane pija się schłodzone do ok. 12 stopni C jako aperitif, zaś słodkie po posiłku, w temperaturze pokojowej lub lekko schłodzone, nie mniej jednak niż do 18 stopni C. 

O Porto, zarówno o winie jak i o miejscowości, z pewnością jeszcze tu wspomnę, jak tylko uda mi się w końcu przywołać wspomnienia z dwóch poprzednich podróży do Portugalii i z dwukrotnej wizyty w Porto.

Rezerwacja noclegów w Portugalii

Oczywiście jest co najmniej kilka sposobów, aby dokonać rezerwacji. Bezpośrednio na stronie hotelu lub apartamentu, przez Booking.com, lub przez innego pośrednika. Zwykle o sposobie decyduje cena.

Ja gorąco polecam rezerwację przez Booking.com przy użyciu specjalnego linku polecającego. W ten sposób zarobimy obydwoje – i Ty i ja otrzymamy od Booking.com po 50 zł, wypłacanych na kartę kredytową lub zwykłą debetową. Wypłata realizowana jest po pobycie. To działa, sprawdziłam :)

Szczegółowe informacje na temat Programu Poleceń można znaleźć tutaj:  https://secure.booking.com/content/referral-faq.pl.html.

Link polecający, w który wystarczy kliknąć i w ten sposób dokonać swojej rezerwacji, aby otrzymać zwrot 50 złhttps://www.booking.com/s/11_6/1022bc59.

Polecam skalkulowanie ceny pokoju rezerwowanego bezpośrednio na stronie hotelu lub apartamentu oraz ceny na Booking.com, z uwzględnieniem rabatu w wysokości 50 zł. Czasem może się zdarzyć, ze cena bezpośrednio na stronie hotelu jest niższa. Ale jeśli kalkulacja wskazuje na Booking.com, zapraszam do kliknięcia  tutaj .

Portugalia z dziećmi

Czy warto było jechać do Portugalii z dziećmi? Zdecydowanie warto! Mimo, że nie zobaczyliśmy tak dużo jakbym sobie tego życzyła, mimo, że ominęliśmy w podróży wiele niezwykłych miejsc, które mieliśmy w zasięgu ręki, mimo, że nie skosztowaliśmy wszystkich jej smaków. Ale cóż, z trójką dzieci, które w dodatku są w większości w naszej rodzinie, wyjścia nie ma – trzeba iść na kompromis i pogodzić atrakcje dla nich z własnymi potrzebami. Nie bez żalu, przyznaję, zwłaszcza, że nie zrealizowaliśmy całego planu, który założyłam. Choć i tak uważam, że zobaczyliśmy sporo i nie zmarnowaliśmy tego czasu.

Może z jednym dzieckiem byłoby łatwiej, może jak dzieci byłyby starsze – ale w naszej sytuacji to był dobry i sprawiedliwy dla każdego z nas plan. Tym bardziej, że dzieci mamy w różnym wieku i ich potrzeby poznawania świata są zupełnie różne. Ale mimo że czasem dzieci marudziły i chciałyby więcej rozrywek dla siebie, nie mam z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia, o ja okrutnica. Chciałabym, żeby złapały podróżniczego bakcyla, żeby były ciekawe świata, ludzi i życia poza własnym podwórkiem. Żeby odmienność budziła ich zainteresowanie, a nie strach. Żeby same zrozumiały, że warto się uczyć języków, bo daje to wymierne korzyści. Dlatego dawkuję im powoli nasz, dorosły sposób na poznawanie innych miejsc, innej kultury, architektury, sztuki i innych smaków. Jeśli jeszcze nie teraz, nie za rok, to z dużym prawdopodobieństwem za kilka lat dziewczynki inaczej spojrzą na podróże. Bo Antek już jest “nasz”, co mnie bardzo cieszy.

Kilka cudownych dni w Algarve z dziećmi: https://podrozezesmakiem.com/algarve-z-dziecmi/.
2 dni w Lizbonie z dziećmi, kilka informacji praktycznych: https://podrozezesmakiem.com/2-dni-w-lizbonie-z-dziecmi/.
Opis miejsc, które zwiedziliśmy w Lizbonie: https://podrozezesmakiem.com/atrakcje-dla-dzieci-w-lizbonie/.
Pałac Pena w Sintrze i Cabo Roca: https://podrozezesmakiem.com/palac-pena-i-cabo-da-roca-z-dziecmi/.

5 Comment

  1. Martyna says: Odpowiedz

    jakies polecajki co do akomodacji – gdzie zatrzymywaliscie sie w Lizbonie konkretnie i w Algarve?

  2. […] Dzielnica Santa Maria de Belém jest oddalona od centrum miasta (6 km), a podróż wcale nie jest bardzo łatwa. Ale zdecydowanie warto się tu wybrać, bo atrakcji jest sporo. Wieża Belém, Klasztor Hieronimitów z Muzeum Marynistycznym, Ogród Tropikalny, Muzeum Powozów, pomnik Odkrywców, Pałac Belém i słynna cukiernia Antiga Confeitaria de Belém, ze słynnymi pasteis de Belém. o których pisałam już wcześniej tutaj: https://www.podrozezesmakiem.com/podroz-do-portugalii-z-dziecmi/.&nbsp; […]

    1. W Lizbonie dobrą opcją był Hotel Rossio Garden, fantastycznie położony – przy Rossio ;) Wcześniej spaliśmy w apartamentach przy pl. Martim Moniz, ale widziałam, że już ich nie ma, a szkoda, bo były piękne! Ale lokalziacjnie Rossio Garden super.
      W Algarve spaliśmy tuż przy Praia da Rocha, w Hotelu de La Rocha – tutaj mamy o nim kilka słów: https://podrozezesmakiem.com/algarve-z-dziecmi/
      Pozdrawiam! :)

      1. Martyna says: Odpowiedz

        Bardzo dziękuję! Wspaniałą prowadzicie stronę. Portugala we wrześniu będzie Waszym śladami! Dzięki!

  3. […] kompromis między naszymi potrzebami a zainteresowaniami dziećmi, o czym wspominałam we wpisie Podróż do Portugalii z dziećmi. Początkowo planowaliśmy ominąć ten region ze względu na jego bardzo komercyjny i turystyczny […]

Dodaj komentarz