Spacer po Londynie. Ulice, restauracje, puby

Spacer po Londynie. Ulice, restauracje i puby

W pierwszą rocznicę ślubu mąż zaprosił mnie w podróż kulturalno-gastronomiczną do Londynu. Weekend bez dzieci, bez przyjaciół i znajomych, tylko my dwoje. Wyszło naprawdę romantik! ;)

Ponieważ obydwoje znamy już Londyn, postanowiliśmy spędzić te 2 dni bez presji odwiedzenia najpopularniejszych atrakcji, wtopić się w miasto i jego rytm, chłonąć ulicę. Spacerowaliśmy, jedliśmy w lokalnych knajpach, piliśmy w pubach, zrobiliśmy (za) duże zakupy w Primarku, bo już na nic innego nie było nas stać. I tylko, wstyd przyznać, na Tate Modern brakło nam czasu, choć tak bardzo chcieliśmy ją odwiedzić. Zawsze mam duży problem z powrotami w te same miejsca, a jednak wciąż to popełniam… Już dziś planujemy londyńskie muzea i galerie na wiosnę. Bo choć tyle nowych miejsc jeszcze na nas czeka, te już odwiedzone zwykle pozostawiły niedosyt i wzbudziły w nas apetyt na więcej. A Londynu wciąż jesteśmy głodni.

Dawno nie byłam w Londynie, 4 lata. Bałam się, że znów nie poczuję różnicy między Trafalgar Square a Rynkiem Głównym w Krakowie, z niechęcią myślałam o spotkaniach z rodakami i chyba trochę wstydziłam się być Polką w Anglii. Ale było miło, Polaków słyszeliśmy głównie w Primarku na zakupach. I tylko turecki sprzedawca pamiątek na Oxford Street nie mógł się nadziwić, że Polacy przyjechali tu na weekend jako turyści.

Kolorowe ulice, popkultura i kicz

Chinatown, chińska dzielnica, jak zawsze tłoczna, gwarna i kolorowa nawet w październiku, niczym nowym nas nie zaskoczyła. Ale nie musiała, bo i tak było miło popatrzyć na witryny z rzędem pieczonych kaczek, egzotyczne owoce na straganach, smoki i latarnie. Kicz, który bardzo lubię.

Rozbawiły mnie wyjątkowej urody pocztówki z Londynu. Zawsze mnie bawią i dziwią, mimo, że wciąż je widuję, np. słodkie bułki i spaghetti we Włoszech, a w Londynie – głowy Diany i Królowej, a obok nich ryba z frytkami i parówki z pomidorem. Urocze. Dlaczego w Polsce nie mamy w kioskach głowy premiera z bigosem?

Spacer po Londynie. Ulice, restauracje i puby - Podróże ze smakiem
Spacer po Londynie
Londyn, pocztówka

Na ulicach zaczyna rządzić Boże Narodzenie, lokale ścigają się z ofertami na Christmas Party, na witrynach sklepów pojawiają się pierwsze choinki, a nad Oxford Street wiszą dekoracje bożonarodzeniowe, światełka i ukłon w kierunku tych co nie lubią Świąt –  ogromne napisy Merry Christmas. You either love it or you hate it. Ładne. :)

Spacer po Londynie, Oxford Street
Spacer po Londynie
Oxford Street – Merry Christmas! You either love it or hate it

Nużące, podobne do sobie witryny na Oxford Street przełamuje Concept Store Louis Vuitton w Selfridges. Wystawa jest dziełem Yayoi Kusamy, japońskiej artystki, autorki “sztuki obsesyjnej”. Rzeźbiarka, malarka, pisarka, aktywistka polityczna i performerka awangardowa, od 1977 r. mieszka w tokijskim szpitalu psychiatrycznym i otwarcie mówi o swoich problemach psychicznych. Wystawa odzwierciedla jej znak rozpoznawczy – krzykliwe kropki, polkadots, i naprawdę mocno przykuwa uwagę.

Spacer po Londynie, Oxford Street
Spacer po Londynie
Oxford Street, Wystawa Yayoi Kusamy w Concept Store Louis Vuitton w Selfridges

Nad Tamizą spotkaliśmy samych kosmitów. Punki tańczący pogo na moście, wampiry, setki wampirów, najazd Power Rangers, srebrne szpilki w czarnych rajstopach, kolorowy mim na niewidzialnym krześle. Jakbyśmy nagle znaleźli się w kilkunastu teatrach naraz.

Oczarowały mnie murki z graffiti, konna policja, wspaniałe, oszklone apartamenty nad Tamizą, katolicki kościół, katedra, z knajpką przykościelną, dowcipny zakaz hałasowania i handlu w Southwark. I po prostu tętniąca życiem tkanka miejska.

Spacer po Londynie. Taniec na moście
Spacer po Londynie
Taniec na moście

Teatry i muzea

Wiedziałam doskonale, że West End to dzielnica teatrów, ale nie miałam zielonego pojęcia, że jest ich tu aż 40, a roczna liczba widzów przekracza 13 milionów! Nie wiedziałam też, że największe hity West Endu ostatnich lat to musicale przerabiane z hitów filmów. Teraz to wiem i zastanawiam się, czy Kraków to aby na pewno miasto kultury?

Aktualny repertuar londyńskich teatrów można znaleźć na stronach: Official London Theatre Guide i Whats On Stage, London Theatre Direct.

Paradoksem jest to, że w każdym odwiedzanym mieście wydaliśmy fortunę na muzea, a w Londynie, mieście darmowych muzeów nie odwiedziliśmy ani jednego. :( Wstyd mi, zwłaszcza, że koło Tate Modern kręciliśmy się pół dnia, ale odłożyliśmy wizytę na “po zmierzchu” – bo pogoda zrobiła się bajeczna i postanowiliśmy zamienić muzeum ze spacerem. Nie przewidzieliśmy (o, naiwności nasza!), że wpadną po drodze zakupy i nici z Tate. Tym razem.

Spacer po Londynie. Palace Theatre
Spacer po Londynie.
Palace Theatre na Shaftesbury Avenue
Singin’ in the Rain

Restauracje i puby

Dzień zaczynaliśmy od kawy w Nero lub w Pret a Manger. Espresso za 2,15 £, flat white za 2,45 £ do tego 2 kanapki za 2-4 £ i byliśmy po śniadaniu. Parę słów o sieci Pret a Manger – nie mogę nie wspomnieć, bo to koncept marzeń mojego Michała. Pyszna kawa plus śniadania, niby banalnie, ale tylko z pozoru. Wszystko naprawdę pyszne, naprawdę świeże, pięknie zapakowane i pięknie wyeksponowane. Duży wybór owoców, jogurty ze świeżymi owocami, stoisko z warzywami i orzechami i oczywiście kanapki. Dokładnie takie jakie przyrządza nam Michał co rano – pyszne, chrupiące, z ciekawymi składnikami, daleko im do ciągnących się i zawilgoconych glutów z polskich stacji benzynowych. Pewnie dlatego, że kanapki były robione na bieżąco i nie leżały na półce dłużej niż godzinę. Na ścianach uwagę przykuwały grafiki o składnikach diety. Proste, ale efektowne. I efektywne, bo jak stoisz w kolejce, albo już konsumujesz to siłą rzeczy przeczytasz, że awokado zawiera łatwo przyswajalne tłuszcze jednonienasycone i jest polecane osobom chorującym na miażdżycę, nadciśnienie oraz schorzenia wątroby.

Spacer po Londynie, bar EAT.
Spacer po Londynie
Bar EAT.
Spacer po Londynie. Pret-A-Manger
Spacer po Londynie
Pret-A-Manger

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obiady jedliśmy w restauracjach, głównie dla “lokalsów”. Nie jest to tania opcja żywieniowa w Londynie, ale pierwszą rocznicę ślubu ma się tylko raz. ;)

Zakosztowaliśmy hamburgera i wegetariańskiego burito w pubie The Ring na Southwark. Pyszności!

Michał musiał spróbować hamburgerów w kultowym londyńskim Byronie. Ja zamówiłam Veggie, wegetariańskiego z grzybami i kozim serem i po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie znoszę hamburgerów ;) Michał wziął Byrona i choć zjadł z apetytem stwierdził, że w Ringu było smaczniej.

Spacer po Londynie. Restauracja Gaby's Deli
Spacer po Londynie
Restauracja Gaby’s Deli

Ale prawdziwą perełką na kulinarnej mapie Londynu okazała się restauracja  Gaby’s Deli na Charing Cross, na teatralnym West Endzie. Właściciel, 71-letni Gaby Elyahou od 1964 roku serwuje tu słynną w całym Londynie kanapkę z soloną wołowiną, falafel i humus. Restauracja jest szczególnie uwielbiana przez teatromanów oraz gwiazdy filmu i teatru takie jak Matt Damon, Vanessa Redgrave, Tilda Swinton.

Ostatnio jest o niej głośniej niż zwykle, gdyż po 50 latach sławy, chwały i sukcesów, restauracji wypowiedziano umowę najmu. W obronie lokalu stanęły gwiazdy kina, Londyńczycy, szczególnie mieszkańcy West Endu oraz zwykli goście, tacy jak my, którzy podpisali petycję w internecie. Więcej o petycji można przeczytać na fejsbukowym profilu Gaby’s Deli, założonym przez przyjaciół lokalu. Gwiazdy protestują, bo to wyjątkowo smaczne, niedrogie i bardzo klimatyczne miejsce na West Endzie, lokalsi nie chcą w tym miejscu kolejnej sieci jak McDonald’s czy Pret-a-Manger, a turyści, tacy jak my, którzy wyszli z lokalu syci i zadowoleni, protestują z pobudek ludzkich, empatycznych. Póki co najem został przedłużony o rok, do maja 2013, ale co będzie dalej nie wiadomo, gdyż przeciwnik jest wyjątkowo trudny – kamienica, jak i prawie cała dzielnica, należy do Roberta Gascoyne-Cecil, 7-go Markiza Salisbury, pochodzącego ze słynnej arystokratycznej londyńskiej rodziny .

Pierwszy raz w życiu byłam w japońskiej restauracji. Wybór padł na Tokyo Diner w China Town, na Newport Place, a zachęciła nas do wejścia ilość rekomendacji na drzwiach lokalu. Zwyczaj chwalenia się na wejściu naklejkami czy to Michelina czy TripAdvisor, chyba w Polsce jeszcze nie tak powszechny, bardzo nam się podoba i kolejny raz skorzystaliśmy z tych podpowiedzi. I choć nie zawsze były to strzały w 10-tkę, tak naprawdę na wyróżnionej kuchni nigdy się nie zawiedliśmy, a jeśli było coś nie tak to zwykle z obsługą albo wystrojem. Albo z ceną. ;) A w Tokyo Diner wszystko nam pasowało. Orientalna kuchnia, pałeczki do zupy, japońskie piwo, niesamowita japońska herbata, na przystawkę suszone rybki, a do tego bardzo przyzwoite ceny. Bardzo mile doświadczenie. :) Polecam nie tylko lokal, ale także opinie o nim na Google + https://plus.google.com/109147165695784099363/about?gl=pl&hl=pl.

Skusiła nas też kuchnia rodem z Indii, już nie jako eksperyment, ale jako miłe wspomnienie hinduskiego bogactwa smaków, przypraw, chleba nun i mleczka kokosowego. W Chowki, na West Endzie, kuchnia była wyśmienita, pomysł na restaurację też na plus – małe, kwadratowe stoliki w długich rzędach, przy których pary siedzą vis a vis siebie, kolorystyka prosto z Bollywood, w menu grupy potraw z różnych rejonów Indii, z zaznaczonymi potrawami ostrymi i wegetariańskimi. Ale już ceny, obsługa i ogólne wrażenia na słaby dostateczny. Brudno na stolikach, mnóstwo pustych przebiegów kelnerów – potwornie mnie to drażniło, i generalnie tego nie znoszę, jak kilku kelnerów przechodziło koło nas kilkadziesiąt razy i nawet przez myśl im nie przeszło, żeby po drodze zabrać kieliszki i szklanki po poprzednich gościach. Nie spieszyło im się również, żeby przynieść nam resztę, miałam wrażenie, że czekali, aż o niej zapomnę. A serwis był wliczony do rachunku i to wcale nie mały. Za to bardzo dobrze przykładali się zachęcania przechodniów do wejścia do środka, a potem do przystawki, kawy, kolejnego piwa, drinka, deseru. Każdy z tych kelnerów, który nie widział brudnego szkła na moim stoliku bardzo szybko i wyraźnie widział, że potrzebuję alkoholu, kofeiny i słodyczy. Doczytałam na Google +, że to niestety norma w tym lokalu, i choć jedzenie było naprawdę przednie, nie zrekompensowało niesmaku jaki pozostał po obsłudze: https://plus.google.com/102959437482728862378/about?gl=pl&hl=pl.

Zaliczyliśmy też oczywiście klasyczne fish&chips, niestety w najbardziej komercyjnym miejscu z możliwych, tuż przy Tower, więc nie bardzo jest co wspominać. No może jedynie świetne opakowanie? ;)

Spacer po Londynie. Pub
Spacer po Londynie.
Pub. Ładna etykietka piwa?
Spacer po Londynie. Fish&chips
Spacer po Londynie.
Fish&chips przy Tower of London

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A jeśli chodzi o puby, to wiadomo, Londyn, ojczyzna pubów! W każdym, nawet przy dworcu, było po brytyjsku, specyficznie, bardzo miło. Niestety drogo i niestety wiem już na pewno, że nie lubię Ale. Za to klimat londyńskiego pubu – lubię_to!

Państwo młodzi  i ich spacer po Londynie ;)

I na koniec jeszcze kilka naszych fotek, szanownych jubilatów świętujących papierowe gody. ;)

Dodaj komentarz